Recenzja filmu

Opętani (2010)
Breck Eisner
Timothy Olyphant
Christie Lynn Smith

Szał martwych ciał

Eisnera, podobnie jak Romero, nie zadowala straszenie widzów wyłącznie na poziomie opowiadanej historii. Musi jeszcze niczym sumienny rolnik zasiać w ich sercach lęk przed niecnymi praktykami
Strzeżcie się farmerskie rodziny, bo nie znacie dnia ani godziny! Małe rolnicze miasteczka to przecież ulubiona sceneria wszystkich twórców horrorów, którzy z niekłamaną rozkoszą niszczą pozorną idyllę panującą w takich miejscach: słoneczny poranek, ciepłą kawę w barze oraz przyjazne pozdrowienia od sąsiadów. W filmie Brecka Eisnera zwiastun zagłady nadciąga w piątej minucie projekcji – oto na boisku, gdzie rozgrywany jest mecz baseballowy, pojawia się uzbrojony mężczyzna z wypisaną na twarzy żądzą zabijania. Już wkrótce ulice Ogden Marsh spłyną krwią, przelewaną często i gęsto ku uciesze publiczności.

"Opętani" to remake kultowego wśród fanów gatunku obrazu George'a Romero z 1973 roku. Twórcy zachowali fabularny rdzeń oryginału (tajemniczy wirus wyzwala w mieszkańcach mordercze instynkty), zaś całą resztę (w tym wątek zarażonego ojca odczuwającego pociąg seksualny do córki) albo wygładzili, albo zgładzili. W efekcie nowa wersja, choć dorównuje pierwowzorowi pod względem brutalności, na innych polach pozostaje zazwyczaj w tyle. Akcja toczy się wartko, lecz napisane najprawdopodobniej przez zawirusowany komputer dialogi oraz  scenariuszowe nielogiczności zbyt często wytrącają z rytmu. Eisnerowi zdarzają się jednak przebłyski talentu. Skupiając się wyłącznie na drobnych szczegółach, potrafi w krótkich, niepozornych scenach dokładnie scharakteryzować daną postać. Głównego bohatera, szeryfa Duttona (Timothy Olyphant), poznajemy, gdy radiowozem patroluje okolice miasteczka. Potrzeba   jeszcze tylko zbliżenia na znajdującą się na palcu policjanta obrączkę i już wiadomo o nim wszystko: że jest sumienny, dba o dobro społeczności  i nade wszystko kocha swoją żonę (Radha Mitchell).  Zgoda, powyższa analiza osobowości nie wydaje się zbyt głęboka, ale wystarczy, aby od razu zacząć sympatyzować z Duttonem.

Eisnera, podobnie jak Romero, nie zadowala straszenie widzów wyłącznie na poziomie opowiadanej historii. Musi jeszcze niczym sumienny rolnik zasiać w ich sercach lęk przed niecnymi praktykami amerykańskiego rządu. Kolejny raz dowiadujemy się, że politycy skażą tysiące (miliony?) niewinnych maluczkich na zagładę tylko po to, aby zatuszować własne błędy. Skwapliwie pomogą im w tym media, zawsze chętne do głoszenia propagandy. W trakcie wymierzania dziejowej sprawiedliwości reżyserowi zdarza się jednak przesadzić – sceny ze stosami trupów układanych przez żołnierzy na przyczepach ciężarówek przywodzą na myśl obrazy ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych.  Przepraszam, ale gdzie Rzym, a gdzie Krym?! W celu wzmocnienia efektu Eisner sięga po pogodne piosenki, które mają ironicznie kontrastować z wydarzeniami na ekranie.

Jeśli chodzi o mnie, od moralnego niepokoju wolę, oczywiście, serwowaną przez twórców "Opętanych" radosną rzeź, która jest szczera i bezpretensjonalna. Takie opętanie nie wymaga egzorcyzmów.
1 10
Moja ocena:
4
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film rozpoczyna się obrazem typowego, małego miasteczka, które tonie w zgliszczach. Następnie pojawiają... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones